Katastrofa polskiego Tu-154 to wydarzenie, które zelektryzowało i postawiło na nogi wszystkich Polaków. A to dlatego, że w katastrofie w Smoleńsku zginęła cała elita polityczna naszego kraju na czele z ówczesnym prezydentem Lechem Kaczyńskim i jego małżonką Marią.
Czemu w ogóle para prezydencka zdecydowała się na lot Tupolewem Tu-154?
Lot Tupolewem doszedł do skutku, ponieważ najważniejsi polscy przedstawiciele sceny politycznej pragnęli oddać hołd żołnierzom pomordowanym w Katyniu w 70 rocznicę ich śmierci. Niemniej samolot nie doleciał do Katynia, ponieważ wcześniej rozbił się na terenie lotniska zapasowego w Smoleńsku. Wiadomość ta spadła na Polaków, jak grom z jasnego nieba, ponieważ wcześniej nic nie zwiastowało tego rodzaju wydarzeń. Katastrofa w Smoleńsku pochłonęła 96 ofiar i była jedną z najdotkliwszych w dziejach Polskiego Lotnictwa.
Kiedy dokładnie doszło do katastrofy smoleńskiej?
Tragedia ta rozegrała się dokładnie w sobotę 10 kwietnia 2010 roku. Jak podają źródła, miała ona miejsce około 8:41 czasu polskiego. Była ona o tyle niespodziewana, że dwa dni wcześniej tymże samolotem w podróż do Smoleńska udał się premier Polski Donald Tusk. Jednak jemu i jego współpracownikom udało się szczęśliwie powrócić do kraju. Lechowi Kaczyńskiemu i jego najbliższym doradcom sztuka ta się niestety nie powiodła.
Co najsmutniejsze w owej lotniczej kraksie zginęli nie tylko przedstawiciele świata polityki, ale też wiele ważnych osobistości. Pochodzili oni głównie z kręgów wojskowych, byli przedstawicielami najważniejszych instytucji kulturalnych lub tak jak Ryszard Kaczorowski, czyli ostatni prezydent na uchodźstwie chcieli oddać hołd pomordowanym w bestialski sposób bohaterom. W katastrofie w Smoleńsku życie stracili nie tylko wszyscy pasażerowie, lecz również cała załoga samolotu, która zabezpieczała przelot od strony organizacyjnej.
Co było bezpośrednią przyczyną katastrofy polskiego samolotu Tu-154?
Za oficjalną przyczynę uznano pogarszające się w trakcie lotu warunki atmosferyczne. W dniu 10 kwietnia 2010 roku nad lądowiskiem w Smoleńsku widać było opary bardzo gęstej mgły. To ona wedle wszelkich przypuszczeń była powodem, dla którego polski samolot wojskowy Tu-154 musiał awaryjnie podchodzić do lądowania. Jednakże było ono przeprowadzane okolicznościach, których nie sposób było wcześniej przewidzieć.
Całą operację związaną z awaryjnym lądowaniem Tupolewa utrudniał też fakt, iż strona rosyjska przekazywała polskim pilotom dosyć niejasne komunikaty, a radiolatarnie i system świetlny nie były w pełni sprawne. Toteż piloci polscy nie mogli przy ich pomocy dokonać trafnej oceny sytuacji. Skutek zaniedbań strony rosyjskiej był taki, że polski samolot Tu-154 zszedł na zbyt niską wysokość, wskutek tego nie mógł właściwie wylądować i runął z dużym impetem na ziemie, roztrzaskując się na drobne kawałki. Siła wybuchu była tak duża, że od kokpitu samolotu odpadły oba skrzydła.
Reakcja polskich władz na katastrofę w Smoleńsku?
Trzeba uczciwie przyznać, że polskie władze, które pozostały w kraju działały dość lakonicznie. Długo nie było wiadomo, co się właściwie wydarzyło i dlaczego polski samolot uległ wypadkowi. Do Polski docierały komunikaty, iż są osoby, które przeżyły katastrofę. Jednak jak się później okazało, nie miały one pokrycia z rzeczywistością. Wiadomość o tym, że wszyscy pasażerowie polskiego Tu-154 dotarła do naszego kraju około godziny 10:00.
Wtedy to przedstawiciele najważniejszych władz pozostający w Polsce- zdecydowali, żeby jak najprędzej udać się na miejsce katastrofy. Chodziło przecież o potwierdzenie tożsamości ofiar i ich możliwie jak najszybsze pochowanie.
Katastrofa w Smoleńsku – jak na nią zareagowała opinia publiczna?
Polacy byli zdumieni, tym co się stało. Nie mogli uwierzyć, że głowa państwa i jego najbliżsi współpracownicy zginęli w tak tragiczny i trudny do wyobrażenia sposób. Polacy byli zdezorientowani, zszokowani i otumanieni ogromem nieszczęścia, który spotkał nasz kraj. Gdy pierwszy szok minął- pod Prezydenckim Pałacem pojawiły się pierwsze znicze i kwiaty.
Polacy w tak trudnej chwili wykazali się, jak zwykle solidarnością i ofiarnością. Zaczęto myśleć nad tym, w jaki sposób sprowadzić tak dużą liczbę trumien z ciałami do Polski. Ostatecznie zdecydowano, iż ciała ofiar katastrofy smoleńskiej, zostaną przetransportowane drogą lotniczą. Ten sposób transportu wydał się wszystkim w tej patowej sytuacji optymalny.
Katastrofa w Smoleńsku- co zastała po przylocie polska strona?
Trzeba przyznać, że widok rozszarpanych i pokaleczonych ciał ofiar samolotowej kraksy był porażający. Nie było do końca wiadomo, czyje to szczątki. Fragmenty ciał były pomieszane. A strona rosyjska nie zadbała o właściwą identyfikację ciał. Prawdę mówiąc, nie przejmowano się, ile osób znajduje się w jednej trumnie.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że polscy oficjele przybyli do Smoleńska w ogóle nie negocjowali ze stroną rosyjską. Wskutek tego ciała ofiar zostały przetransportowane do Polski w takim stanie, w jakim zostawili je Rosjanie, a wrak Tupolewa pozostał na stałe na terenie państwa rosyjskiego.
Jakie kontrowersje wywołała katastrofa polskiego Tu-154?
Część polskiego społeczeństwa nie uwierzyła, że do katastrofy smoleńskiej doszło w wyniku najzwyklejszego przypadku. Winą za powstałą sytuację obarczyła stronę rosyjską. Bardziej radykalne jednostki z polskiej sceny politycznej zaczęły wysuwać teorię, iż katastrofa smoleńska była jawnym zamachem, który przeprowadziła z dużą precyzją strona rosyjska. Sugerowano nawet, że polski Tu-154 rozpadł się na tyle odłamków, bo na jego pokładzie zdetonowano ładunek wybuchowy.
Jednak powyższe teorie nie znalazły odzwierciedlenia w rzeczywistości, gdyż na wraku samolotu nie odnaleziono śladów trotylu. Niemniej katastrofa w Smoleńsku zawiera tyle niejasności i niedomówień, iż teorii o zamachu trudno będzie jednoznacznie podważyć. Może wszelkie dywagacje na ten temat ustałyby, gdyby strona rosyjska pozwoliła polskim władzom przewieźć wrak Tu-154 na teren naszego kraju.